5 maja 2014

{rozdział 2}

Kate otworzyła szufladę. Znajdowała się w niej duża ilość kabli wszelkiej maści, jednak dziewczyna szybko znalazła poszukiwaną przez siebie ładowarkę. Z resztą, ten długi, czarny przedmiot był bardzo zużyty i trudno wpinało się w niego telefon,a ładowarka była charakterystyczna (jak zawsze w takich starszych telefonach). Natomiast nastolatka była do tego wpinania przyzwyczajona i szybko poradziła sobie z tą czynnością. Komórka wydała krótki dźwięk i zawibrowała. Na szczęście szybko się ładowała i wystarczyło pół godziny, a bateria była pełna.
Kurde... Znowu jestem sama. 
Po policzku Kate przepłynęła mała łza. Nienawidziła być sama, w swoim wielkim domu. Ale przyzwyczaiła się do tego. 
Kiedy dziewczyna była mała, miała może trzy lata, jej tata zmarł. Kula, skroń... Te słowa niezbyt dobrze jej się kojarzyły. Jej ojciec został zamordowany. Trevor Parker. Kochany człowiek, który pracował w pobliskim banku, Charlie's money. Piękny, stary bank, który stał całkiem niedaleko.
Trevor był idealny pod każdym względem, ale Kate zapamiętała najlepiej fakt, że... ładnie od niego pachniało. Ten zapach dezodorantów sportowych przyprawiał ją o zawrót głowy i kojarzył się z męskością.
Natomiast teraz jej ojciec spoczywał w innym świecie. Dziewczyna nie mogła znieść życia bez niego, bez mężczyzny, bez którego wcześniej nie wyobrażała swojego życia. Była bardzo samotna od tego czasu, miała tylko matkę, która na dodatek cały czas wyjeżdżała za granicę i utrzymywała siebie i ją, Kate. Kontakt z nią był niewielki, twierdziła, że wytrzymają bez roamingu. 
Tęsknota kojarzyła się nastolatce z bólem, z wielkim cierpieniem. Odczuwała to, a na dodatek okaleczała samą siebie i przez to była coraz bardziej odosobniona od świata. Żyletka do pewnego czasu była jej największą przyjaciółką.
Na szczęście w nowej szkole poznała idealną dla niej osobę. VICTORIA. Vicky, która była w tej samej klasie, co Kate, która grała na tym samym instrumencie, co Kate oraz miała tych samych idoli, co Kate, rzecz jasna.
Kate grała na gitarze i to właściwie pochłaniało połowę jej czasu. Drugą zaś... jej idole. Wydawałoby się to dziwne, ale ich płytę mogła słuchać w nieskończoność. Midnight Memories... One Direction. Bez nich nie wyobrażała sobie życia w tej chwili, kiedy nie miała już ojca. You make me strong... Zawsze powtarzała ten wers piosenki, kiedy czuła się samotnie. ZAWSZE. Więc teraz również to zrobiła, jednak ze swoimi idolami w tle. Założyła słuchawki i wybiegła z domu, gdyż wcześniej umówili się ze swoją przyjaciółką na wyjazd do ich ulubionego miejsca. 
TALENTS ARE GREAT. Banalna nazwa, a budynek instytucji stał się dla nich drugim domem. Spotykały się tam, aby ćwiczyć grę na gitarze. Świetna rzecz, każdy tam traktowany był równo, a w centrum mieli pojawić się dziś... Chłopcy z 1D.

Masakra, nie wejdę tam...

________________
I jak kolejny rozdział? Piszcie w komentarzach, anonimy też mogą. :) Przypominam o newsletterze i moim twitterze: @xfrugo
CZYTASZ? KONIECZNIE ZOSTAW KOMENTARZ, BO TO DLA MNIE WAŻNE. :) xx

Autorka: @xfrugo

2 komentarze:

  1. Niezłe xx Będę czytać dalej hehs.
    Pytanko: Będziesz mnie informować pliz? <3

    lots of love xx

    @_MyLovelyNiall

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, ze spodobają Ci się kolejne rozdziały :)
      Oczywiście, już dodaję do newslettera :)

      Usuń